Któregoś dnia w drugiej połowie stycznia 1902 roku (byłem na II roku prawa), wezwany zostałem do kolegi Stefana Dziewulskiego, adwokata, podówczas jednego z kierowników warszawskiej organizacji młodzieży narodowej, na zebranie w „ważnej sprawie”.
Na Podwalu, stałem miejscu „ważnych” zebrań, zastałem prócz gospodarza, [...] Józefa Kamińskiego, Dra Wacława Łapińskiego, Karola Raczkowskiego, Witolda Staniszkisa, wówczas studenta III roku przyrody, Mieczysława Niklewicza, studenta III roku prawa, i Wacława Rosińskiego, mego kolegę kursowego.
Od Niklewicza, którego najlepiej znałem, jako gospodarza „Kuchni Bratniaka”, dowiedziałem się, że Władze Zetowe proponują mnie i Rosińskiemu wzięcie udziału w pewnej „niebezpiecznej” sprawie i zapytują, czy się na to zgadzamy. Gdyśmy oczywiście wyrazili natychmiast naszą zgodę, nie pytając nawet, do czego zostaliśmy wyznaczeni, usłyszeliśmy, że mamy jechać do Siedlec i tam zorganizować, a raczej ująć pod swe kierownictwo wystąpienie uczniów miejscowego gimnazjum, którzy, pobudzeni przykładem niedawnych wystąpień dzieci we Wrześni – pragną czynnie zaprotestować przeciwko wykładom religji katolickiej w języku rosyjskim. Kierownikiem naszym miał być starszy od nas – wówczas już Brat Zetowy, o czem ja ani Rosiński oczywiście nie wiedzieliśmy – Witold Staniszkis. Wyjazd miał nastąpić po otrzymaniu wiadomości z Siedlec od miejscowego kierownika Organizacji narodowej. Otrzymaliśmy jeszcze wskazówki, do kogo na miejscu mamy się zwrócić, jak postępować, jak powiadomić o przebiegu przygotowań, co czynić w razie „wsypy” i t. d.
Przygotowania do wyjazdu nie były długie, jednakże jeszcze dni kilka czekaliśmy. Wreszcie zawiadomiono mnie 30 stycznia, że mam jechać niezwłocznie, tak bowiem na miejscu sprawy dojrzały, iż zwlekanie może całą sprawę „wsypać”.
Warszawa, Królestwo Polskie, zabór rosyjski, ok. 15-30 stycznia
Nasza walka o szkołę polską 1901–1917, Opracowania, wspomnienia, dokumenty zebrała Komisja Historyczna pod przewodnictwem Prof. Dra Bogdana Nawroczyńskiego, t. I, Warszawa 1932.
Do Siedlec przyjechaliśmy nad wieczorem; nie razem, choć jednocześnie i tegoż jeszcze wieczora zawiadomiwszy o naszem przybyciu łączników, odbyliśmy narady z delegatami grup uczniowskich w trzech różnych kwaterach. Jak stwierdziliśmy, młodzież z „Organizacji Iks” z niecierpliwością na nas czekała. Relacje jednogłośnie stwierdziły, że znaczna większość młodzieży zdecydowana była już przed dwoma dniami wystąpić i tylko kilku starszych, bardzo organizacyjnie karnych uczniów, z trudem wstrzymało to wystąpienie do chwili otrzymania decyzji z Warszawy. Część niewielka wahała się, ale byli i tacy, któtzu wyraźnie obawiali się i mogli – nawet wbrew własnej woli – przez zupełnie naturalne w tym przypadku zdenerwowanie zdradzić się. Były już nawet poszlaki, że „kłasnyj nastawnik” piątej klasy coś węszy.
Należało więc działać niezwłocznie.
Po krótkiej naradzie ze Staniszkisem i Rosińskim ustaliliśmy, że następnego dnia zwołamy pełne klasowe zebrania, na których przedstawimy stan sprawy i zdecydujemy ostatecznie o dalszych działaniach.
Następnego dnia zebrania uczniów klas VIII, VII, VI i części V odbyły się przy udziale wszystkich prawie Polaków w danej klasie.
Nastrój był poważny i pełen zapału. Nie było głosów przeciwnych wystąpieniu. Nawet ci, których podejrzewano o obojętność lub obawę, - zapytywali tylko, czy w razie usunięcia ich ze szkoły będą mieli możność uczenia się za granicą. W myśl otrzymanych instrukcyj zapewniliśmy, iż o tem pomyślano i dalszą naukę będą mieli zapewnioną.
Ustalono, iż następnego dnia – i [o] wystąpieniu w Zamościu w dniu 30 stycznia mieliśmy już wiadomość – w poszczególnych klasach, a jeśli to będzie trudne, to razem w jednej klasie lub na korytarzu, uczniowie oświadczą władzom szkolnym, że nie chcą się uczyć religji w języku rosyjskim.
Siedlce, zabór rosyjski, 30 stycznia
Nasza walka o szkołę polską 1901–1917, Opracowania, wspomnienia, dokumenty zebrała Komisja Historyczna pod przewodnictwem Prof. Dra Bogdana Nawroczyńskiego, t. I, Warszawa 1932.